Archiwum bloga

Obserwatorzy

10 października 2010

Dzień VI - Godzina Zero

Siedziba Satana, 7:06 (6:66)
Mocne łupnięcie spowodowało, że nożyce na biurku się zatrzęsły - to Satan wstał z łóżka. Lewą nogą. Pokierował się w stronę swojego stanowiska. Jeszcze z zamkniętymi oczami, znał drogę na pamięć. Poza tym blask monitora zawsze go oślepiał. Poruszył myszką, komputer wybudził się z hibernacji. Jak twierdził - nie opłaca mu się wyłączać komputera (bo go za prąd nie gonili). Piksele zaczynały nabierać kolorów. Pojawiły się literki. Satan przekrzywił usta i zmrużył oczy - ze złości, ponieważ znów musiał to zrobić. To był jego kompleks i męczyło go to - okulary. Wpisał hasło dla użytkownika Satan i powrócił do pracy, którą zostawił wczoraj.


7:32
Władca zła, już zupełnie przebudzony, postukiwał w klawiaturę. Jego oczy świeciły czerwienią, odbijając światło monitora - czerwień stanowiła znaczną część kolorystyki, lubił ten kolor. Na pasku zadań otwartych było kilka programów. W tym edytor języka programowania, który sam stworzył. Nazwa nie zaskakiwała - SatanEditor.

program moj_swiat;
procedure podmien() {
   "swiat/skladniki/niebo.jpg" to "satan/pod/chmury.png";
  add "satan/sounds/grzmot.sound";
};
Tak prezentowały się jedne z pierwszych linijek kodu. Wstęp do jego haniebnego planu zhakowania dzieła Admina.

9:13
Otarł pot z czoła i zapisał kolejny plik do katalogu /zamiana/. Plik po pliku składał wszystko w całość. Czym był program, pisany przez Satana? Otóż...
Jest to coś, co planował od dawna. Chcąc wykorzystać naiwność Userów Adama i Ewy, co sprawdził już wcześniej, postanowił stworzyć program, wirusa, dzięki któremu będzie mógł zmodyfikować Świat 1.02. Miał na celu podmienić całą grafikę, dźwięki, sposób działania Świata 1.02 oraz nawet funkcjonalność samych Userów. Posiadał między innymi modyfikacje związane z całym designem Świata 1.02, dodatkowo pogram wstrzykiwał nowe procedury, np. burza, okres (który miał przede wszystkim dotyczyć Ewy, jako płci K), ciezka_praca, zdrada, porzadanie, kataklizm  oraz wiele, naprawdę wiele innych. A to tylko niektóre z nich...

14:54
Satan kończył już ostatni, wykonywalny plik całego programu-wirusa. Wszystko z wykorzystaniem Userów, bo na błąd Admina nie miał co liczyć.
15:40
Zły próbuje nawiązać połączenie z komputerem Pana, co z kolei da mu dostęp do plików Świata 1.02. Wg jego obliczeń, miało mu się to udać w ~10 minut. O "godzinie zero" planował rozpocząć akcję. Tymczasem czas mijał, a połączenia brak. Zegarek wskazywał już coś po szesnastej, kiedy na monitorze Złego wyświetlił się komunikat: "Fakin szit! Nie można nawiązać połączenia." - a linijkę niżej odnośnik: "Details... >". Kursor myszki najechał na ten właśnie napis i w pokoju rozniosło się doniosłe "klik!". "Port zablokowany przez HeavenDoor's!". Przeczytał. "- Szlag by to! Opóźnienia, opóźnienia, oj, niedobrze!", po czym zabrał się za ominięcie tego zabezpieczenia. Szybko znalazł lukę, praca Admina okazała się nie najlepsza. Rozpoczął się transfer plików. Tak, właśnie najpierw transfer. Satan postanowił, że najpierw zainfekuje Świat 1.02, a dopiero potem, powoli i starannie zacznie działać. Procenty postępu (że się tak wyrażę) postępowały. Dość szybko, bo przy boskiej prędkości 64Gb/s, transfer był dosyć efektywny.

16:13
Satan za potrzebą opuszcza swoje stanowisko.

16:46
Władca Zła i ciemnego koloru powraca z ubikacji. Siadając w dziwnym rozkroku, masując pośladki i szepcząc zgryźliwie pod nosem coś, co wydźwiękiem przypominało "wczorajsze czili" zaczął odliczanie. Jeszcze tylko kwadrans. Minuty mijały, a "godzina zero" zbliżała się. Satan miał nadzieję, że atak uda się i nie zostanie wykryty.

17:00 - Godzina ZERO
Nadszedł czas na działanie. Program Satana, a właściwie jego okienko, czekało na kliknięcie w przycisk "Rozpocznij!". I stało się. Kilobajty danych rozgrzały kabel i popłynęły niczym lawa do komputera Admina, aby towarzyszyć miliardom innym, złym kilobajtom w misji. Program spowodował, że na Świecie 1.02 pojawiło się symboliczne drzewo, na którym wisiały e-maile (@). Wystarczyło, że któryś z Userów podejdzie, otworzy takowego maila i pokieruje się instrukcjami zawartymi w nim. Satan, jak spec od marketingu ułożył to tak, że tylko naprawdę inteligentna lub doświadczona osoba potrafiłaby nie pokierować się kuszącymi propozycjami.
17:16
"- Tak szybko? Nie spodziewałem się..." - wyszeptał Pan Zło, widząc komunikat wyświetlony przez program: "Misja "E-Mail" zakończona POWODZENIEM. Odbiorca - Ewa. Infekcja Świat 1.02 - ROZPOCZĘTA.". Oczęta Satana zaświeciły, niczym z japońskiej kreskówki. Pod komunikatem otworzyła się lista, która pokazywała, które z modyfikacji zostały zaaplikowane w cały, boski system. Powiększała się ona stopniowo, powoli. Pasek przewijania rósł, i rósł, i rósł, i rósł...

20:30
Nic nie zakłóciło pracy programu Satana. Pasek przewijania był już tak cienki, że należało się naprawdę skupić, żeby w niego trafić. Dosłownie parę pikseli. Ale On - nie przejmował się tym, a wręcz przeciwnie - cieszył. Wykończony, aczkolwiek zadowolony. Obrócił się na swoim krześle, plecami do jednostki, przed oczami miał łóżko. Odepchnął się rękoma od biurka, przejechał metr na skrzypiących kółeczkach siedziska i padł na łóżko. Zrzucił z nosa okulary i wtulił czarne włosy w równie czarną poduszkę. Zmęczenie nie pozwoliło mu nawet na swoje majestatyczne "Muahahahaha!", które zwykle wieńczyło sukces. Tylko "Uh" wydobyło się z jego ust, kiedy klatka piersiowa została ściśnięta przez resztę jego ciała, podczas upadku. I tak czekał na przebieg zdarzeń, będąc gotowym na kolejne działania...


21:01
Satan zrywa się z łóżka, biegnąc do toalety.

22:18
Satan wraca, znów z grymasem bólu, wymrukując coś o jakimś "czili". W ręku trzymał tygodnik "Pani Domu", na stronie z krzyżówkami. Naturalnie, wypełniona. Odłożył ją na stolik obok łóżka, koło notatnika z zapisami na temat ataki na Admina, po czym ponownie się położył i już na dobre usnął.





























04:26
No, prawie na dobre. Wstał, wziął "Panią Domu", przekartkował na następną stronę, gdzie czekała na niego kolejna krzyżówka. Ten sam grymas bólu, te same słowa. I bieg do ubikacji...

04:36
Z papierem toaletowym wystającym zza spodni, niczym ogonek,  wbiega do pokoju, rzuca się na szafkę po długopis i prędko wraca do ubikacji... "- Palący problem... " - rzekł i wrócił tam, skąd przyszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz